Emigracja: Polki na obczyźnie i ich Klub
Jedną z największych emigracyjnych niedogodności jest brak wartościowych kontaktów. Czy wirtualne społeczności są trafnym rozwiązaniem? Aby się przekonać, rok temu dołączyłam do Klubu Polek na Obczyźnie. Dziś piszę o tym, co mi dało funkcjonowanie w jego strukturach.
Równo 5 lat temu kilka Polek mieszkających w różnych krajach świata i prowadzących blogi o swoim nowym kraju zamieszkania postanowiło stworzyć Klub Polek na Obczyźnie. Obecnie należy do niego około 200 pań (i jeden pan). Miejscem spotkań Klubowiczów jest Internet, a owoce naszej działalności można zobaczyć na www.klubpolek.pl .
Dziś, z okazji 5-lecia Klubu piszę o tym, co mi dało funkcjonowanie w jego strukturach. A niektórych rzeczy sama bym się nie spodziewała… 🙂
No to start !
Refleksja nad tematem emigracji.
Dopóki sama nie wyjechałam z kraju, ten temat zupełnie mnie nie interesował. Nie interesował mnie nawet po przyjeździe do Austrii, bo przecież przyjechać w Alpy to trochę tak jakby przyjechać na wakacje. Dopiero w Klubie uświadomiłam sobie, że sama dokładam cegiełkę do współczesnej polskiej emigracji, szacowanej obecnie na 2,5 mln obywateli (źródło: money.pl) .
Sporo klubowych koleżanek pisze artykuły dotykające różnych spraw, jakie niesie z sobą emigracja. Dowiedziałam się w ten sposób co oprócz radości z odkrywania nowego miejsca zamieszkania może mnie spotkać na obczyźnie; co przeżywają inni emigranci, jak się adaptują, jakie mają problemy, jak im zaradzić.
Uświadomiłam sobie również, że emigracja to znaczące zjawisko socjologiczne i też ważna część historii Polski. Wszak pierwsza wielka emigracja o której mówiono nam w szkole to ta po upadku powstania listopadowego. O tej z lat 80-tych nam nie opowiadano, a historię współczesnej emigracji piszemy my sami.
Wartościowe kontakty na obczyźnie
Częstą bolączką początkowej fazy emigracji jest brak wartościowych kontaktów. Fakt, są grupy na „fejsie”, ale przyznajmy uczciwie – większości członków w tego typu grupach nie znamy, sami jesteśmy anonimowi, zaglądamy tam tylko wtedy, kiedy sami czegoś potrzebujemy. Z Klubem jest inaczej! Ten Klub to zintegrowana społeczność, która ma z sobą stały kontakt. Bo u nas „wirtualnie” nie oznacza „niepoważnie” ani „nieodpowiedzialnie”. Kto nie wierzy, niech zajrzy na naszą oficjalną stronę. To tylko taki „front of house”, za którym stoi cały „back office”, a tam to dopiero się dzieje… 😉 Wracając zaś do wsparcia. Zawsze wiemy co u kogo słychać, jest wzajemna troska. Coś się gdzieś na świecie podziało – zaraz monitorujemy, czy nasze Klubowiczki są całe i zdrowe. To mi się podoba 🙂
I to nie jest tak, że będąc w Klubie tkwimy jedną nogą w Polsce. Nasze działania polegają głównie na propagowaniu informacji o naszych obecnych krajach zamieszkania i na wspieraniu się w naszych nowych rzeczywistościach. Owszem, nie odcinamy się od przeszłości. Jesteśmy chyba w większości „xennialsami”, czyli tym pokoleniem, które „kuma” wyzwania współczesności, ale szanuje tradycję i swoje korzenie.
Możliwość spotkania w realu
Spotkania klubowe to kolejna rzecz, którą uważam w Klubie za super. Wprawdzie w żadnym nie wzięłam jeszcze udziału, ale sama możliwość to już dużo. Przy czym spotkania to nie tylko przysłowiowe „babskie pogaduchy”, często mają bardziej „pragmatyczny” wymiar. Przykład? Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona propozycją Ani, która zaoferowała mi nocleg u siebie, jeżeli będę kiedyś w potrzebie.
Dyskusja na tematy fachowe, wymiana know-kow
…w zakresie blogowania. To chyba drugi, zaraz po kwestiach emigracyjnych, temat łączący klubowiczów. Bo blog prowadzi każda z nas. SEO, WordPress, socjal media, z tymi zagadnieniami borykamy się na co dzień. A w Klubie to nie żaden obciach, kiedy ktoś czegoś nie wie i pyta. I zawsze może liczyć na życzliwą odpowiedź. Ktoś widział u klubowej koleżanki jakieś ciekawe rozwiązanie i chciałby je wdrożyć na swoim blogu? Nie ma sprawy, koleżanka wszystko wytłumaczy, powie co i jak zrobić. Dzięki Klubowiczkom mój niszowy blog (niszowy – bo Tyrol nie jest ani popkulturowy, ani też ultrapopularny jak np. Włochy) nabrał rozpędu. Sądzę, że to właśnie Klubowiczki były w dużej mierze jego pierwszymi czytelnikami, jak i moimi pierwszymi followersami na Instagramie.
Inspiracje podróżnicze i obalanie stereotypów
Biura podróży zawsze zachwalają swoją ofertę, bo zależy im na sprzedaży wycieczek – to jasne. Bloger-ekspat z kolei pisze uczciwie. Jeżeli gdzieś jest fajnie to napisze, że jest fajnie. A jeżeli gdzieś nie warto iść, to też o tym napisze. Teraz, kiedy panuje moda na slow travel i podróżowanie na własną rękę, takie blogi są na wagę złota 😉
Czytam wiele blogów moich klubowych koleżanek i czasami łapię się na tym, że one po prostu… obalają stereotypy. I że niejednokrotnie miałam zapyziałe poglądy. No bo jak mogłam na przykład zarzekać się, że nigdy nie pojadę do Turcji, nic o „prawdziwej” Turcji nie wiedząc? Tymczasem Agata i Gosia piszą o tym kraju tak ciekawie, że nic tylko pakować walizkę i lecieć!
Czy któreś z moich przemyśleń było dla Was zaskoczeniem?
Przeczytajcie też ( tutaj), co innym Polkom z całego świata dała przynależność do Klubu.
Wszystkie zdjęcia pochodzą z serwisu unsplash.com
To może Cię również zainteresować
Miłośniczka Alp, Austrii, Tyrolu i języka niemieckiego. Autorka bloga „Polka w Tyrolu”. Aktualnie pracuje jako menedżer w jednym z tradycyjnych hoteli w Tyrolu. Lubi outdoor, sporty zimowe, lata 90-te i dobre jedzenie.